ADHD u dziewczynek – objawy. Jako świeżo upieczona psycholożka (uff, mam to! 🎓) i mama nastolatki z diagnozą ADHD, wiem jedno: wiele z tego, co uznajemy za „normalne” zachowanie u dziewczynek z diagnozą ADHD, wcale takie nie jest. Bagatelizujemy objawy, czasami nawet przez myśl nam nie przyjdzie – że roztargnienie, gubienie rzeczy, emocje na wierzchu, impulsywność czy odpływanie myślami może świadczyć o tym zaburzeniu.
Z Agnieszką – również mamą nastolatki z ADHD i spektrum autyzmu – usiadłyśmy przed kamerą i nagrałyśmy szczerą, momentami bardzo osobistą rozmowę o tym, jak wyglądało rozpoznanie ADHD u naszych córek… i u nas samych. Bo tak – wiele z tych objawów towarzyszyło nam od dzieciństwa, tylko nikt nie nazwał ich po imieniu. I te podobieństwa w zachowaniu – wręcz utrudniały nam rozpoznanie, że mamy do czynienia z zaburzeniem neurorozwojowym.
ADHD u dziewczynek – objawy
W tym wpisie znajdziesz:
- pełne nagranie naszej rozmowy
- transkrypcję do czytania
- i (mam nadzieję) sporo zrozumienia – jeśli jesteś rodzicem, który czuje, że „coś tu nie gra”, albo kobietą, która zaczyna łączyć kropki.
ADHD u dziewczynek bywa niewidzialne – bo objawia się inaczej niż u chłopców. Ale to nie znaczy, że go nie ma. I właśnie o tym rozmawiamy.
Ps. Jeśli ten temat porusza coś w Tobie – zostaw komentarz, udostępnij ten wpis albo dołącz do naszej grupy wsparcia na Facebooku: Neuroklub – wbrew schematom. Tam rozmawiamy otwarcie, wspieramy się i uczymy od siebie nawzajem – bez oceniania, za to z empatią i wiedzą.
A teraz – zapraszam na film 🙂
Objawy ADHD u dziewczynek – transkrypcja nagrania
[00:00] Agnieszka:
Cześć. Ja nazywam się Agnieszka Dawidowicz. Prowadzę konto na Instagramie oraz bloga pod tytułem Odważnie przez życie. Znajdziecie mnie też na TikToku.
Dzisiejszy odcinek poświęcimy – z Ulą – tematowi objawów ADHD u dziewczynek.
[00:25] Ula:
Dokładnie tak. Agnieszka już mnie przedstawiła, ale powiem też o sobie kilka słów.
W tym tygodniu się bronię, słuchajcie – bronię się z psychologii. Więc to nasze nagrywanie to trochę tak przy okazji, chyba w ramach odstresowania się i myślenia o czymś innym.
Postanowiłyśmy pociągnąć naszą serię odnośnie ADHD, odnośnie neuroróżnorodności.
Zapraszamy was też – podobnie jak poprzednim razem – do naszej grupy społecznościowej na Facebooku.
Neuroklub – tam nas znajdziecie. A ponadto…
Kończę psychologię. Zaczynam udzielać się w social mediach pod hasłem @ulaochocka – znajdziecie mnie praktycznie wszędzie, bo już praktycznie wszędzie pozakładałam konta. Więc zapraszam serdecznie.
[01:15] Agnieszka:
Może zaczniemy od tego, że mamy trzy rodzaje ADHD. Większość ludzi kojarzy ADHD z impulsywnością, z nadreaktywnością, z tym, że dziecko po prostu nie może usiedzieć w jednym miejscu. A to jest tylko jeden rodzaj ADHD.
Drugi rodzaj ADHD to taki, kiedy dziecko ma deficyty w koncentracji i uwadze.
I jest też trzeci rodzaj ADHD – mieszany.
Moja córka ma ADHD właśnie ze względu na te deficyty uwagi i koncentracji.
[01:57] Ula:
I szczerze powiedziawszy…
Po pierwsze – to są dziewczynki.
Po drugie – moja córka, podobnie jak u Agnieszki, też ma problemy z koncentracją i uwagą, a nie z samą nadruchliwością. Więc chociażby z tego względu ADHD u dziewczynek jest znacznie rzadziej rozpoznawane.
Bo u dziewczynek znacznie rzadziej występują takie typowe objawy tej nadruchliwości, nadpobudliwości. Dziewczyny lepiej się maskują, bardziej uważają na to, co się do nich mówi.
Dziewczyny bardziej chcą być lubiane – w szkole, w domu. Więc…
Rzadziej idzie to w nadruchliwość. Częściej idzie to właśnie w rozproszenie, w brak koncentracji. I wtedy z diagnozą jest większy problem, bo nawet w szkole potrafią się zachowywać zupełnie inaczej niż w domu.
Nauczyciele nie zauważają, że jest jakiś problem – bo dziecko „odpływa myślami”. Tak?
[02:56] Agnieszka:
Takim pierwszym objawem, którego… którego w zasadzie nigdy bym nie skojarzyła z ADHD, to jest właśnie ten brak uwagi. Czyli to, że dziecko nie słucha poleceń do końca.
Gubi wątek rozmowy.
Często nie wie, co miało zrobić – po prostu się gubi.
Ja tego nie brałam pod uwagę, bo ja sama taka byłam jako dziecko.
Potrafiłam wejść w kałużę. Potrafiłam wejść w słup na środku drogi – bo go nie widziałam albo po prostu nie zwróciłam na niego uwagi.
Też wiecznie gubiłam wątki.
Nigdy nie wiedziałam, co się dzieje w szkole, ewentualnie co było zadane…
I w zasadzie identycznie ma moja córka – ze swoim ADHD.
[03:44] Ula:
Tak. U nas jest dokładnie to samo.
Też nie brałam pod uwagę, że to może być ADHD.
Owszem – zostaliśmy skierowani w którymś momencie do poradni, bo usłyszałam, że dziecko jest niedostosowane społecznie.
Natomiast ani nauczycielom, ani mnie nie przyszło wtedy do głowy, że to może być ADHD.
Dopiero podczas rozmowy z jedną ze znajomych…
Opowiadała mi o objawach – że u jej dziecka coś niby nie do końca gra z inteligencją, ale nie zgadza jej się to, bo dziecko z niektórych przedmiotów radzi sobie świetnie.
No i gdyby miała problemy z inteligencją, to powinna mieć te trudności wszędzie, prawda?
A u niej to było wyrywkowe.
I koleżanka tak słucha mnie, słucha… i mówi:
„Słuchaj, Ula, a może twoje dziecko ma ADHD?”.
[04:35] Agnieszka:
I tak to się u mnie zaczęło.
Nie że ja sama wpadłam na to, że moja córka może mieć ADHD.
Ktoś mi to podpowiedział.
Wcześniej wypełniałam taki kwestionariusz w poradni psychologiczno-pedagogicznej, ale to było bodajże ze dwa lata przed oficjalną diagnozą.
To była jakaś jedna kartka A4.
Nie wiem do dziś, co to właściwie było.
Może to był kwestionariusz typowo pod chłopców?
Ale brał pod uwagę tylko ten jeden typ ADHD – czyli nadruchliwość, której moja córka nie miała.
Tam było coś takiego, że czy dziecko nie radzi sobie z emocjami, że nagle wybucha, że biega – no, moja córka nigdy czegoś takiego nie miała.
Więc wtedy to „na ADHD” kompletnie jej nie wyszło.
I temat został porzucony – na jakiś czas.
Dopóki nie zaczęliśmy badać autyzmu.
A przy okazji autyzmu wyszło ADHD, bo często te rzeczy są sprzężone.
[05:19] Ula:
U nas z kolei właśnie była ta wybuchowość.
Szczególnie jak Wiki trafiła do czwartej klasy.
Wtedy zmieniła szkołę i kompletnie nie potrafiła się odnaleźć w nowych warunkach.
Najwięcej było widać to na lekcjach matematyki – z którą i tak było u niej zawsze różnie.
Każda uwaga od nauczyciela, każde zwrócenie jej uwagi – nawet taka drobna – ona odbierała jako krytykę.
I wystarczało tyle, żeby się rozpłakała i uciekła do łazienki.
Prowadzący nie wiedzieli, co się dzieje, i dopiero wtedy zaczęli coś zauważać.
Bo wcześniej nie było takich wybuchów.
Ale to właśnie to: dziewczynki z ADHD często tracą koncentrację.
A jeśli coś ich nie interesuje – jak moją córkę matematyka, która kompletnie ją nie obchodzi – to ta koncentracja znika podwójnie.
Ona nie chce poświęcać swojego życia na coś, czego nie lubi.
Jakby mogła, to by ten temat po prostu ominęła szerokim łukiem.
To jest chwila – moment – i ona już nie wie, co się dzieje.
A jak wiadomo, w matematyce, jak się zgubi jeden krok, to już jest problem.
I nawet wcześniej – zanim zmieniliśmy szkołę – już słyszałam od nauczycieli, że Wiki odlatuje myślami.
Że ona jest zupełnie gdzie indziej.
Niby siedzi w klasie, ale jej tam nie ma.
Dzieciaki już rozwiązują jakieś zadania, a ona myślami daleko, daleko…
Dopiero jak nauczyciel ją wywoła, to wraca na chwilę.
I jeszcze jedna rzecz: Wiki ma trudność z selekcją informacji.
Jeśli powiesz jej: „Wynieś śmieci, wrzuć naczynia do zmywarki, pozamiataj”, to nie działa.
Trzeba mówić po kolei.
Najpierw wynieś śmieci – i dopiero jak to zrobi, to możesz jej powiedzieć o zmywarce.
Jak już ogarnie zmywarkę – po trzech, czterech przypomnieniach – to dopiero możesz mówić o zamiataniu.
To nie jest tak, że powiesz jej wszystko naraz, a ona to wykona.
Starsza córka nie ma z tym żadnego problemu – a młodsza…
Do tej pory to wałkujemy.
Jeśli chcecie, żeby wasze dziecko coś zrobiło – mówcie po kolei.
Jedna rzecz. Jak zrobi – dopiero następna.
Inaczej to nie wyjdzie. Naprawdę.
[08:20] Agnieszka:
Jak mówiłam: „Posprzątaj pokój”, to dla niej to znaczyło wynieść brudne naczynia.
I już – pokój posprzątany.
A nieważne, że trzeba jeszcze odkurzyć, wynieść ciuchy do prania, albo nie wiem – coś poukładać w szufladach.
U niej liczy się tylko ta jedna rzecz, którą sobie zakodowała.
Reszta już kompletnie nie istnieje.
[08:47] Ula:
Moja, na przykład, ma obowiązek opróżniania zmywarki, ale nigdy o tym nie pamięta.
Oczywiście, bo to jest za bardzo niewygodne – żeby o tym pamiętać, żeby się koncentrować na jakiejś zmywarce.
[09:01] Agnieszka:
Co jeszcze?
No i w szkole też tak było – w rejonówce – przyczepiali się do nas o to, że Natalia się nie skupia na kilku czynnościach naraz.
Na przykład, jak nauczyciel mówi, to ona w tym czasie słucha, ale nie zapisuje.
Albo odwrotnie – zapisuje, ale już nie słucha.
Dla niej najrozsądniejsze byłoby to, żeby najpierw wszystko spisać z tablicy, a dopiero potem słuchać.
Ale wiadomo – w szkole masowej tak to nie działa.
Wszystko dzieje się szybko.
Każdy nauczyciel się spieszy z programem, bo musi go zrealizować.
I ciężko jest dziecku z ADHD skupić się na kilku bodźcach jednocześnie – bo za oknem jedzie tramwaj, ktoś ma fajny breloczek…
I już – koniec. Ona się wyłącza.
[10:04] Ula:
Dokładnie. Wyłącza się.
I gdzieś tam sobie odpływa w swoje myśli.
[10:06] Agnieszka:
Ale okazuje się, że na przykład…
Ona ma zadanie zrobione.
Bo jak się skupi na jednej rzeczy, to wszyscy myślą, że odpłynęła – że jest nieobecna.
Ale ona jest obecna – tylko w tym, co robi.
W tym jednym momencie. A nie dookoła.
I to też jest bardzo ADHD-owe.
[10:29] Ula:
No właśnie – i tu Agnieszka już zaczęła mówić o bałaganie, o dezorganizacji…
Słuchajcie, my już mówiłyśmy o tym poprzednim razem – ile nasze dzieciaki pogubiły zeszytów, książek, ołówków, długopisów, całych piórników, kredek…
Różnych materiałów na plastykę – tego się nie da zliczyć.
I do tego są wymyślane najróżniejsze historie.
Które, powiem wam, już naprawdę zahaczają o science fiction.
Na przykład – mamy psa.
I bardzo często słyszałam, że pies wpadł do pokoju i porwał jej zeszyt i go zjadł.
O dziwo – teraz już nie wpada. Ale jak była mniejsza, to tak – pies porwał zeszyt i go zjadł.
Na szczęście pies nie zjada zeszytów – ale jej regularnie „zjadał”.
To była jedna z historii.
Albo – że kot zrobił sobie z jej książki drapak.
[11:23] Agnieszka:
My faktycznie – mieliśmy jedną taką przygodę, ale to był chyba rok 2020 albo 2021.
Środek pandemii.
Dałam młodej klucze – bo miałam je dorobić. Wtedy wynajmowaliśmy mieszkanie.
I mówię: „Masz. Tylko ich nie zgub. Masz wrócić i otworzyć mieszkanie.”
No i okazuje się, że jest popołudnie – dziecko przyprowadzają mi koleżanki z pracy.
Bo przyszła do mnie do pracy.
„Mamo, zostawiłam klucze w tramwaju i nie mogłam się dostać do mieszkania.”
No to przyszła do mnie do pracy.
Ja mówię: „Dobrze, że przyszłaś” – ale wiecie…
Trzeba było wzywać ślusarza z tych ekspresowych firm, zapłacić za nową wkładkę, ślusarza i za całą akcję.
I to był ostatni raz, kiedy powierzyłam jej coś takiego ważnego – i nie zabezpieczyłam się na opcję, że naprawdę to zgubi.
To był cały wielki pęk kluczy – do wszystkiego.
Do piwnicy, do skrzynki pocztowej, do domofonu – i nie wiem, do czego jeszcze.
Ale były. I trzeba było je wszystkie dorabiać.
[12:43] Ula:
No tak…
Moja też zgubiła klucze – do szafki.
W szkole mają takie szafki – pierwszy rok, zgubiła.
Teraz już jest OK, więc jest nadzieja.
Ale ogólnie – jeśli takich historii macie znacznie więcej niż inne mamy ze swoimi dziećmi, to warto się temu przyjrzeć.
Bo to niby taki objaw nie–objaw.
Ale jak się do tego dołoży inne objawy, to wychodzi z tego całkiem spory zestaw.
I to wszystko zdarza się znacznie częściej niż u innych dzieci.
No i niestety – albo stety – idziemy wtedy w kierunku diagnozy.
Tylko że u dziewczynek to często jest ukrywane.
Nie zwraca się na to uwagi.
Bo co – dziecko zgubiło coś?
No trudno. Każdemu się zdarza, prawda?
Tylko że… powiedzmy: wymieniłam trzy piórniki, cztery opakowania kredek i coś tam jeszcze –
i robi się z tego dużo więcej niż „normalnie”.
Przy starszej córce w ogóle tego nie miałam.
A mimo to nie zauważyłam.
Stwierdziłam tylko: „Wki tak ma. Jest bardziej roztrzepana”.
Standardowo – no to po prostu tak ma.
Zresztą, o mnie też tak gadali.
To czemu o moim dziecku mają mówić inaczej?
W końcu moje dziecko…
[13:55] Agnieszka:
W końcu człowiek to akceptuje.
No bo w sumie ja też taka byłam – więc co w tym dziwnego?
[14:05]
Ula:
No właśnie tak.
I kolejna sprawa – słuchajcie…
Rozmawiamy… tu z Agnieszką siedzimy i rozmawiamy, i jakoś się nieźle trzymamy, ale…
My przerywamy innym osobom w trakcie mówienia.
To jest moment – ktoś coś powie ciekawego – i już jesteśmy w środku zdania.
Nie słuchamy do końca – tylko od razu przerywamy i mówimy, co mamy same do powiedzenia.
Nasze dzieci też tak mają.
I to potrafi naprawdę drażnić nauczycieli.
Zresztą – podejrzewam, że częściej drażni niż nie drażni.
Dziewczynki z ADHD mówią bez zastanowienia.
Mówią bardzo szybko.
Nie czekają, aż pani wskaże – tylko od razu wyrywają się z odpowiedzią.
To samo nie tylko w szkole – ale ogólnie.
Często podejmują bardzo spontaniczne decyzje.
Ktoś rzuci pomysł, a one: „A pewnie, czemu nie?”.
Ja pamiętam, jak moja chodziła do przedszkola.
Czekała na świetlicy ze starszymi dziećmi.
I starsze dzieci ją podpuściły, żeby zaczęła rzucać kredą po świetlicy.
I ona rzucała.
Bo oni się śmiali – było fajnie.
Konsekwencje poniosła ona – ale przecież wszyscy się cieszyli, więc było super.
W tamtym momencie – radość innych wystarczyła.
Nie było żadnego zatrzymania, przemyślenia: „A co ja z tego będę miała?”.
Po prostu: śmiech – radość – lecimy.
[15:24] Agnieszka:
U nas z mówieniem jest trochę inaczej.
Nie wiem, czy to wynika w całości z ADHD – może częściowo tak – a częściowo z autyzmu.
Bo Natalia w szkole z rówieśnikami w ogóle nie rozmawia.
Jest kompletnie wycofana.
Jak już ma jakieś interakcje, to głównie przez internet – bo gra w gry.
Wtedy ma szansę na komunikację.
Taka zdalna rozmowa jest dużo łatwiejsza – bo nie musi być głęboka, emocjonalna.
I ona często tak ma, że jak wraca ze szkoły albo skądś – i coś ją bardzo poruszy – to potrafi gadać godzinami.
Na przykład w szkole raz na 3–4 miesiące chodzą na takie wycieczki do domu seniora.
Jako wolontariusze. Kupują herbatki, czekoladki, śpiewają piosenki, robią przedstawienia.
I ona potem wraca taka podekscytowana, że mówi i mówi:
„Mamo, a wiesz, że ta babcia to coś tam… a ten dziadek to coś tam… a tamta to nie miała zębów…”
I jeszcze w międzyczasie opowiada coś o szkole, o bracie, o sobie, o kotach…
I wszystko miesza.
I często nie da się jej zrozumieć, bo mówi tak szybko, że trzeba ją zatrzymać i przypomnieć:
„Dobra – ale zaczęłaś tamten temat, to go skończ”.
I powiedz coś więcej o tamtym.
Bo to jest właśnie takie wylewanie się słów – dosłownie z buzi.
[17:03] Ula:
Dokładnie.
Szczególnie jak temat jest interesujący.
Jak dla naszego dziecka jakiś temat jest naprawdę ciekawy, to potrafi mówić o nim bardzo dużo, bardzo długo.
Dzieli się każdą informacją, którą zdobyło, wszystkim, czego się dowiedziało.
I wtedy – buzia się praktycznie nie zamyka.
Teraz może już nie aż tak, bo jest trochę starsza, więc nie odczuwam tego aż tak mocno, ale jak była młodsza, to faktycznie tak się działo.
Kolejna rzecz, o której chciałybyśmy wam powiedzieć, to nadruchliwość i nadpobudliwość u dziewczynek.
Ona rzadko wygląda tak, jak się wszystkim wydaje.
Są dziewczynki, które mają typową postać ADHD – z tą fizyczną nadruchliwością – ale nasze córki to raczej ten typ bez „D”, czyli bez tej ruchowej nadpobudliwości.
U większości dziewczynek z ADHD nadruchliwość wygląda zupełnie inaczej.
To jest raczej napięcie, nerwowość, wewnętrzny niepokój.
Nie zobaczycie tego po tym, że biegają, skaczą, wspinają się na drzewa albo się z kimś szarpią.
Zobaczycie to po drobnych rzeczach – że cały czas coś robią rękami.
Cały czas coś mają w ręku – gryzą ołówki, długopisy, obgryzają paznokcie.
Moja np. intensywnie zjadała swoje włosy. I w sumie do tej pory jej to zostało.
[19:03] Agnieszka:
Moja dalej problem, żeby usiedzieć w jednym miejscu.
Tak jak jest to wymagane w szkole – że nie wolno się ruszać, trzeba siedzieć prosto…
A ona by się pobujała, tu by się podrapała, tam by coś porysowała, tu zagadała do koleżanki, tam się odwróciła.
[19:13] Ula:
I tak to właśnie wygląda.
Zwróćcie uwagę na ręce – one są cały czas w ruchu.
Jak nie ręce, to nogi.
Jak nie nogi, to głowa się rusza. Zawsze coś się dzieje.
I to się może wydawać: no i co z tego?
No to dziecko się rusza, gryzie ołówek albo paznokcie – kto tak nie robi?
Tylko że jak się zacznie składać te wszystkie drobiazgi w jedną całość – to nagle robi się z tego obraz ADHD.
[19:35] Ula:
To teraz pogadajmy o hiperfokusie – czyli czymś, co znamy bardzo dobrze z Agnieszką.
[19:43] Agnieszka:
To jest ten stan, kiedy dziecko, które teoretycznie nie potrafi się skupić – nagle potrafi przez dwie, trzy godziny robić coś bez przerwy.
Coś, co je totalnie wciąga.
Moja córka, która wiecznie coś gubi, wiecznie coś psuje, której nie można dać nic cennego, bo zaraz coś się stanie –
potrafi na przykład robić bransoletki nawlekane na nitkę. I to jest jej hiperfokus.
I to się wydaje niemożliwe – jak dziecko, które nie potrafi się skupić na lekcji, potrafi przez trzy godziny nawlekać koraliki?
Albo potrafi grać w grę – i jak już się zahiperfokusuje, to gra przez trzy, cztery godziny.
Bez jedzenia, bez picia, bez przerw.
I dopiero o północy przychodzi: „Mamo, jestem głodna”.
Mówi: „Padam” – ale dalej grałaby, gdyby nie była zmęczona.
I to też jest bardzo ADHD-owe.
Ja sama tak mam – jak się na czymś skupię, to muszę to doprowadzić do końca.
Nie robię sobie przerw. A potem jestem wykończona – jak nie wiem co.
Zapominam nawet o jedzeniu.
[21:17] Ula:
I ten hiperfokus wcale nie musi trwać tylko kilka godzin.
On potrafi trwać tygodniami.
To nie jest tak, że „dzisiaj się tym interesuję, a jutro już nie”.
Potrafię się czymś zajmować przez kilka dni – albo i dłużej.
Jako dorosła osoba dalej nie potrafię nad tym zapanować.
Jeśli mnie coś wciągnie, to myślami jestem tylko w tym jednym temacie.
I wszystko kręci się wokół tego.
To mamy od dziecka. I to się nie zmienia.
Może teraz – jako dorośli – trochę bardziej to kontrolujemy, jesteśmy tego świadome…
Ale nadal – jak się włączy, to nie ma szans, żeby się wyłączyło.
Nie mamy nad tym żadnej kontroli.
Zero kontroli.
Czy to będzie przepis na najlepsze pancakesy – i wtedy testujemy 500 przepisów…
Czy to będzie…
Czy to będzie, nie wiem, odkrycie jakiegoś dzikiego kota – i wtedy jest research wszystkiego, co się da o tym gatunku.
Moja córka swego czasu totalnie zafiksowała się na języku angielskim.
Do tej pory trochę jej zostało, chociaż może już nie aż tak intensywnie.
Ale wtedy? Słuchała wszystkiego w oryginale.
YouTube, TikTok – wszystko po angielsku.
Na dzień dzisiejszy potrafi mnie poprawić, kiedy ja coś próbuję powiedzieć po angielsku.
A nie chodzi na żadne dodatkowe zajęcia, nie ma korepetycji.
Całe jej słownictwo pochodzi z tego, co ją interesowało.
I naprawdę wymiata. Jest świetna w tym, co robi.
[23:06] Agnieszka:
Moja córka też tak ma.
Słucha różnych youtuberów w oryginale, i to głównie amerykańskich albo brytyjskich.
Ja się pytam: „Ty wszystko rozumiesz?”, a ona: „No tak, przecież oni mówią normalnie”.
I nie ogląda nawet tych polskich twórców – tylko właśnie zagranicznych.
I czerpie stamtąd różną wiedzę – zwłaszcza jeśli chodzi o gry.
[23:26] Ula:
Pamiętam, że u nas to był Minecraft.
Oj, to był hiperfokus totalny.
Nie tylko grała w Minecrafta. Umawiała się ze znajomymi, grali razem.
Oglądała 24/7 filmiki o Minecrafcie – najchętniej non stop.
Oczywiście – my na to nie pozwalaliśmy.
Ale gdyby miała możliwość, to każdego youtubera związanego z Minecraftem znałaby na pamięć.
Do tego dochodziły fanowskie rzeczy – „Kup mi koszulkę tego youtubera”, „Kup mi długopis, piórnik, cokolwiek z Minecraftem”.
Maskotki, bluzy, wszystko!
Jak coś wciągnie dziecko z ADHD – to nic innego nie istnieje.
[24:15] Agnieszka:
Ja mam podobnie.
Zawsze się śmieję, że się „doktoryzuję” z różnych tematów.
Jak się kiedyś zajęłam upadłością konsumencką, to tak się wkręciłam, że do dziś mam wrażenie, że przeczytałam cały internet.
Wszystkie filmiki, TikToki, prawnicy, adwokaci, doradcy – wszystko.
Potem tak samo było z psychologią kryzysu.
To mnie po prostu wciągnęło.
I też – wszędzie tego szukałam.
I tak się dzieje – bo często te tematy pojawiają się życiowo.
Coś się wydarza i my musimy „wiedzieć wszystko”.
Nie wiem, jak to działa, ale tak jest.
Nie jestem prawniczką, a miałam poczucie, że muszę znać wszystkie przepisy.
[25:22] Ula:
To właśnie takie ADHD-owe.
I tu jest różnica między hiperfokusem a hiperfiksacją.
Hiperfokus trwa krócej.
Ale mamy przez niego ogromną wiedzę na bardzo różne tematy.
Tematy, o których inni w życiu by nie pomyśleli.
Rozmawiam z kimś i nagle – ja coś o tym wiem! Bo gdzieś czytałam, gdzieś słyszałam.
Nie pamiętam skąd, nie pamiętam kiedy – ale coś wiem.
A inni tak nie mają.
[25:56] Agnieszka:
Ludziom się wydaje, że osoby z ADHD mają rozległą wiedzę.
Ale to nie do końca tak.
My mamy ogromną wiedzę z tematów, które nas zafascynowały.
Ale na przykład pogadaj ze mną o fizyce kwantowej – zero pojęcia.
Nie wymienię ci nawet planet!
Za to jeśli chcesz pogadać o upadłości konsumenckiej, kryzysie psychicznym, autyzmie czy ADHD – to wszystko ci powiem.
[26:24] Ula:
Dokładnie.
Bo mamy swoje koniki. I na tych konikach jedziemy.
Ale żeby było śmieszniej – te koniki się zmieniają.
Dzisiaj konik, jutro kucyk, pojutrze wielbłąd.
To nie jest tak, że jak nas coś zafascynowało, to już do końca życia.
I właśnie dlatego słyszymy o naszych dzieciach: „Słomiany zapał”.
Dziś klawisze, jutro robotyka, pojutrze jazda konna – a za tydzień wszystko już nudne.
To jednak była pomyłka.
To jednak do mnie nie pasuje.
I koniec. Kasuję temat, nie ma tematu.
[26:56] Agnieszka:
I do tego dochodzi jeszcze takie ADHD-owe ociąganie się.
Na przykład, jak wiemy, że coś nas czeka – jakiś egzamin, jakaś praca, coś trzeba napisać albo zrobić…
To często jest tak, że budzimy się dopiero w ostatnim momencie.
Wtedy dopamina wystrzeli w mózgu i nagle robimy to w dwie godziny, podczas gdy inni potrzebują tygodnia
I robimy to na totalnym fiksie – i jest git.
Ale może się też zdarzyć, że… po prostu nawet tego nie zrobimy.
Zwyczajnie z prokrastynacji.
Albo, nie wiem, jak to nazwać…
Z takiej zwykłej frustracji?
Z przeciążenia?
Albo dlatego, że zapomniałyśmy.
Bo to też jest typowe dla ADHD – zapomnieć o czymś bardzo ważnym.
I potem: „O kurczę! Znowu!”.
I to zapominanie…
Ja do tej pory często zapominam odpisać komuś na SMS-a czy wiadomość na Messengerze.
Wydaje mi się, że już odpisałam – ale tak naprawdę zrobiłam to tylko w głowie.
Albo, że już to przetrawiłam i temat załatwiony.
A potem – tydzień później – patrzę i: „O nie, nie odpisałam!”.
[28:18] Ula:
Ja mam ponad 40 lat a jeszcze potrafię pomylić godzinę zajęć.
Na przykład miałam być na uczelni na 10:00, a przyszłam na 8:00.
No i jestem na mieście.
Myślę: „To co? Pójdę na kawę do McDonalda albo do jakiegoś baru…”.
Ale wiecie – 2 godziny w plecy.
Już się nie opłaca wracać do domu.
Ale czekać trzeba.
I dopiero potem zorientowałam się, że to nie o tej godzinie.
Jak napisałam do koleżanki: „Ej, jesteś już gotowa?” – a ona na to: „Przecież zajęcia są później”.
I to spóźnialstwo albo nadmierna punktualność – to też takie typowe dla ADHD.
Bo u nas nie ma ogarnięcia w czasie. Zero.
Albo jesteśmy godzinę przed czasem – bo się boimy, że się spóźnimy.
Więc robimy wszystko wcześniej, wychodzimy wcześniej – i jesteśmy na miejscu pół godziny przed.
Albo w drugą stronę – myślimy: „Mam jeszcze mnóstwo czasu!”.
A tak naprawdę jest już za 5, a my jesteśmy w domu i jeszcze w piżamie.
I to jest takie… „Mam czas”.
Zawsze „mam czas”.
[29:30] Agnieszka:
U nas też tak samo.
Na przykład – jak powiem córce, że za 5 godzin idziemy do lekarza, to to w ogóle do niej nie trafia.
Muszę powiedzieć: „O 15:00 mamy lekarza. Więc o 14:00 się przebierasz i czeszesz”.
Musisz być gotowa – i jak wybije 14:00, to wtedy tak.
I pokazuję jej na zegarku – że to ta godzina.
Ona musi mieć konkretny punkt w czasie.
Tylko wtedy wiem, że faktycznie się wyrobi.
Bo jak powiem: „Za 5 godzin wychodzimy”, to jak przychodzi pora wyjścia, to ona jeszcze jest „w proszku”.
I wtedy w ostatniej chwili – taksówka, nerwy, stres.
I wkurzam się sama na siebie, bo wiem, że nie sprecyzowałam jej tego odpowiednio.
[30:24] Ula:
Dokładnie.
Jeszcze z takich rzeczy, które do tej pory u mnie funkcjonują i bez których nie wyobrażam sobie dnia – to przypomnienia.
Zaczynam dzień od pięciu, sześciu alarmów. Jeden, dwa na pobudkę.
Potem przypomnienie, o której mam wyjść z psem, o której powinnam wracać ze spaceru, kiedy wyjść z domu, żeby się nie spóźnić do pracy…
Słuchajcie, mam ponad czterdzieści lat.
I bez tych przypomnień prawdopodobnie codziennie byłabym spóźniona maksymalnie.
Dzięki nim jestem w miarę na czas.
I moje dziecko też ma podobnie.
Wie, że o 7:10 powinno być gotowe, że wtedy się ubiera, potem wychodzi…
U nas jest tym trudniej, że ja zaczynam pracę wcześniej – więc ona musi się ogarniać sama.
Ale daje radę.
Zwykle jest gotowa na czas – czasem nawet chwilę wcześniej.
[31:27] Agnieszka:
Ale ten czas – dla osoby z ADHD – to jest po prostu kompletnie niesprecyzowany koncept.
[31:32] Ula:
Dla mnie dziwne jest to, że inni mogą funkcjonować inaczej.
Że ktoś mnie pyta: „Kiedy dokładnie wyjdziesz? Jak długo to zajmie?”
A ja nie wiem. Bo ja nigdy nie wiem.
Moje starsze dziecko woła: „Mamo, powiedz mi konkretnie – kiedy wyjdziesz, co zrobisz i o której wrócisz?”.
A ja mam takie: „Ale jak to? Przecież to się okaże…”.
Ona nie ma z tym problemu żadnego.
Natomiast u mnie – nic się nie zmieniło. Nie ogarniam tego
Tak było i tak jest.
Tylko różnica jest taka, że teraz mam tego świadomość.
I czasami potrafię nad tym zapanować.
Ale to jest naprawdę dużo wysiłku.
Taka zwykła rzecz, jak wyjść na czas – to jest dla mnie mega koszt energetyczny.
[32:14] Agnieszka:
Dokładnie.
I właśnie o tym chciałyśmy wam dziś opowiedzieć – nie tylko o tych podręcznikowych objawach ADHD, ale o tym, jak ono naprawdę wygląda u naszych córek.
I też trochę – u nas. Bo przecież wiele z tych rzeczy mamy wspólnych.
I to, co nas kiedyś wkurzało w sobie – teraz zaczynamy rozumieć.
Obraz Adina Voicu z Pixabay
0 komentarzy