Uzależnienie emocjonalne. To nie jest miłość. To pole minowe.
Rano budzisz się z nadzieją, że dziś będzie lepiej. Że może napisze. Może zadzwoni. Może się nie obrazi, nie wycofa, nie zniknie. Przewijasz rozmowy. Sprawdzasz, kiedy był online. Próbujesz odczytać ton w jego ostatniej wiadomości.
Czy był chłodny? Czy znowu zrobiłam coś nie tak?
Chodzisz jak na palcach – żeby nie nadepnąć na odcisk, uważasz na to co mówisz, sprawdzasz reakcje, czujnie przyglądasz się mimice twarzy, zwracasz uwagę na ton głosu, jesteś czujna. Zastanawiasz się czy to jest zły temat czy tez ok, uważasz by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Albo za mało.
Nigdy nie wiesz, czy dziś będzie ten dzień, w którym Cię przytuli… czy ten, w którym bez słowa zamknie Ci drzwi przed nosem – emocjonalnie albo dosłownie.
A kiedy w końcu jest miło, czule, „jak dawniej” – czujesz, jak wraca życie. I łapiesz się na tym, że znowu oddychasz. Jakby ktoś uwolnił Cię z emocjonalnej smyczy. Tyle że tylko na chwilę.
Bo uzależnienie emocjonalne właśnie tak działa: przyciąga, odpycha, trzyma w napięciu. I sprawia, że nie jesteś już sobą. Jesteś cieniem kogoś, kto kiedyś wiedział, czego chce.
Uzależnienie emocjonalne – czym dokładnie jest?
To stan psychicznego uzależnienia od drugiej osoby, w którym Twoje poczucie wartości, bezpieczeństwa i sensu życia zależy od czyjegoś zachowania, nastroju i uwagi.
To nie romantyzm. To neurochemiczna pułapka.
W zdrowym związku czujesz się stabilnie – nawet jeśli są trudności. W uzależnieniu – nigdy nie wiesz, co będzie dalej. Mózg żyje w ciągłym napięciu. Ciało nie może się zrelaksować. Emocje to sinusoida – euforia przeplatana rozpaczą.
To dlatego tak trudno się z tego wyrwać. To nie chodzi o „głupotę” czy „brak siły”. To uzależnienie od chemii, emocji, nadziei i iluzji.
Po czym poznać, że to już uzależnienie emocjonalne?
🔸 Czekasz. Ciągle czekasz. Na wiadomość, na znak, na potwierdzenie, że „wszystko jest dobrze”. Ale nigdy nie wiesz, kiedy ono nadejdzie – i czy w ogóle.
🔸 Nie potrafisz odejść, choć wiesz, że cierpisz. Tłumaczysz go/ją, usprawiedliwiasz, mówisz sobie: „Każdy ma swoje rany”.
🔸 Masz wrażenie, że wariujesz. Raz jesteś jego światem, chwilę później ledwo zauważalna. A Ty próbujesz znaleźć w tym logikę.
🔸 Dostosowujesz się do granic absurdu. Przemilczasz, odpuszczasz, rezygnujesz z siebie – byle go/jej nie stracić.
🔸 Znasz cykl faz: napięcie – awantura – cisza – seks – ulga. I powtarzasz go po raz piętnasty, jakby miał się tym razem skończyć inaczej.
🔸 Czujesz wstyd, że dajesz się tak traktować. Ale nie umiesz się z tego wydostać. Bo gdzieś w środku nadal wierzysz, że „miłość wszystko zwycięży”.
🔸 Traktujesz go jak priorytet – nawet wtedy, gdy jesteś jego opcją. On jest centrum Twojego świata. Twoich myśli, Twoich planów, Twoich emocji. Wszystko inne staje się tłem.
🔸 Rezygnujesz z siebie – kawałek po kawałku. Najpierw przestajesz mówić, co naprawdę czujesz. Potem przestajesz spotykać się z przyjaciółmi. Aż w końcu zapominasz, czego chcesz od życia. I zostajesz tylko Ty – wokół niego.
Skąd się bierze uzależnienie emocjonalne?
Z dzieciństwa.
Z deficytu. Z głodu miłości.
Z braku bezpiecznego przywiązania.
Jeśli jako dziecko nie mogłaś przewidzieć, czy mama Cię przytuli czy skarci, czy tata będzie dostępny czy nieobecny, jeśli miłość była warunkowa – nauczyłaś się, że bliskość to niepewność. Że trzeba na nią zasłużyć.
I teraz, jako dorosła kobieta, Twój mózg powiela ten wzór. Kocha najbardziej tych, którzy są nieprzewidywalni. Nie dlatego, że to ekscytujące.
Tylko dlatego, że to znajome.
W dodatku wszystko to wzmacniają neuroprzekaźniki:
- Dopamina – pojawia się, gdy dostajesz od niego/niej „nagrodę”: czułość, uwagę, seks, kontakt.
- Kortyzol – gdy milknie, znika, krytykuje, karze Cię dystansem.
- Ulga – działa jak narkotyk. Gdy wraca – Ty wracasz do życia.
To błędne koło. I nie wystarczy „pokochać siebie”, by się z niego wydostać. Potrzebujesz strategii, świadomości i wsparcia.
Jak się z tego wyplątać?
1. Uznaj, że to nie jest zdrowa miłość.
Nie ma znaczenia, jak bardzo go kochasz. Ważne, jak bardzo ta relacja Cię niszczy.
To nie o brak lojalności chodzi – to o ratowanie siebie.
2. Zacznij obserwować cykl uzależnienia.
Zapisz, co czujesz, gdy on milczy. Gdy wraca. Gdy Cię karze ciszą. Uświadom sobie, że to nie przypadek – to schemat. Zrozumienie tego mechanizmu to pierwszy krok.
3. Odejmij sobie iluzję.
Nie, on się nie zmieni „dla Ciebie”. Jeśli miałby się zmienić – zrobiłby to już. A Ty nie jesteś terapeutką ani misją ratunkową.
4. Zadbaj o swoje zaplecze emocjonalne.
Nie wychodzi się z uzależnienia emocjonalnego „do pustki”. Trzeba mieć coś, do czego się wraca. Przyjaciółki. Psychoterapię. Praktyki wzmacniające. Własne rytuały.
5. Zajmij się swoimi ranami.
Nie jesteś „toksyczna”, że się uwikłałaś. Jesteś zraniona. I to właśnie te rany trzeba opatrzyć – nie kolejnym związkiem, tylko prawdziwą pracą wewnętrzną.

6. Zbuduj nowy fundament swojej tożsamości.
Kim jesteś poza relacją? Co daje Ci poczucie sprawczości, sensu, obecności? Kiedy czujesz się najbardziej „sobą”?
Zapisuj. Szukaj. Próbuj. Krok po kroku. Nawet jeśli jeszcze nie wierzysz, że można inaczej.
Na koniec
Nie jesteś słaba. Nie jesteś naiwna.
Twoje serce po prostu próbowało przeżyć na tym, co znało najlepiej. Ale dziś nie musisz już wybierać przetrwania zamiast życia.
Jeśli ten tekst Cię poruszył – pozwól, że powiem jedno: jest droga wyjścia. I nie musisz iść nią sama.
Obraz Christophe MARIE z Pixabay
0 komentarzy